29 marca przekroczyłem 1000 km na rowerze. W tym roku, rzecz jasna.
Na poniższym wykresie prezentuję, ile miałem przejechanych kilometrów tego samego dnia (29 marca) w poprzednich latach.
Kolejne dane zawarłem w tabeli.. W tabeli tej zamieściłem rok, datę, kiedy stuknęło 1000 km na rowerze i liczbę dni, po których to nastąpiło.
rok | data | liczba dni |
---|---|---|
2024 | 29 marca | 88 |
2023 | 21 kwietnia | 110 |
2022 | 13 marca | 71 |
2021 | 28 lutego | 58 |
2020 | 18 kwietnia | 108 |
2019 | 13 czerwca | 163 |
2018 | 8 kwietnia | 97 |
2017 | 26 marca | 84 |
2016 | 12 kwietnia | 102 |
2015 | 18 lutego | 48 |
2014 | 23 lutego | 53 |
Życzę Wam i sobie kolejnych tysięcy. A dzisiejsza jazda na rowerze w pięknych okolicznościach przyrody.
Mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej i kolejne tysiące będę pokonywać częściej. I nie tylko „wokół komina”, ale wybiorę się też na jakieś dłuższe wycieczki – może Sobótka na początek.
Fajnie byłoby też wrócić do weekendowych wycieczek 100-200 km, ale na to zdrowie już chyba nie pozwoli. Niestety, kręgosłup nie jest coraz młodszy.
A na jutro planuję zrobić jakąś wesołą trasę – maksymalnie 50 km – bo żal byłoby nie skorzystać z pogody. Jak informują prognozy ma być prawie letnie pogoda. 23-24°C i czyste niebo. Szkoda, że Słońce jeszcze tak nisko nad horyzontem i witamina D jeszcze się sama nie wytwarza w ciałku. Ale już niedługo.
Jak mawiał mój trener – Konrad – „Słonko wyżej, ząbek niżej”. Nadchodzący tydzień to ostatni z fazy podstawowej mojego planu treningowego. Od przyszłej niedzieli zaczynam fazę intensyfikacji. Będzie piekło.
Moje poprzednie jazdy dostępne są w serwisie Strava.